poniedziałek, 25 września 2017

Emilówka i makro-las

W ostatnim czasie pogoda nie rozpieszcza pada i pada a jak już przestaje to jestem w pracy-patrząc za okno już snuję plany gdzie to pojadę rowerkiem a tu po wyjściu z pracy okazuje się ze pada:(Dlatego tak trudno ostatnio o wpisy na moim blogu za co przepraszam czytających.Czasem udało się na chwilę wyskoczyć w przerwach między opadami.I tak 2 razy odwiedziliśmy "emilówkę"-w dole o dziwo wody dużo mimo upalnego lata i wiosennej suszy(wtedy długo nie było wody) i kolejne zaskoczenie bo w tym niewielkim bajorku kwitł włosienicznik-ciekawe skąd takie rośliny biorą się w takich miejscach-zwłaszcza,że daleko do zbiorników wodnych z tego miejsca czyżby natura miała zawsze ukryte nasiona tak na wszelki wypadek?
Z drugiej strony tego terenu można spotkać sporo roślin-część z nich to wyrzutki z ogródków jak irga ale ładnie wyglądają krzewy pokryte czerwonymi owocami-na pewno przysłużą się ptakom w późnej jesieni.Kwitnie też farbownik.
A na zboczach można spotkać wygrzewające się padalce i zaskrońce-pewnie jakby dobrze poszukać to i gniewosz by się znalazł:)
Miejsce coraz bardziej kwieciste-dużo kwiatów łąkowych się tam zadomowiło i przy odrobinie chęci mogło by to miejsce być przyjazne owadom i ogółowi zwierząt-tylko posprzątać eternit,papę,duże ilości szkła.Wiosną ogarnięto wejście gdzie było dużo odpadów głównie rtv.Jednak miejsce to nie ma uregulowanego statusu i nadal figuruje jako wysypisko śmieci a ani gmina ani starostwo nie ma chęci do załatwienia tej sprawy. Tak wygląda z góry.
I jeszcze po drodze młoda sarenka:)
Wrzesień to także czas rykowiska ale niestety nie jest nam dane go posłuchać nie mówiąc już o zobaczeniu-w tych miejscach gdzie jeżdziliśmy cisza jak makiem zasiał nawet sarny nie widzieliśmy:(Dobrze,że chociaż jak byliśmy na stawach milickich to mieliśmy okazję posłuchać tego pięknego spektaklu.No nic jak już się jest w lesie to może chociaż grzyby będa "chętne" na fotki:)W munie grzybów jak mrówek a grzybiarzy tyle samo.Las się zmienił od ostatniego razu jak tam byłam i miałam dziwne uczucie jakbym tego miejsca nie znała.to teraz przegląd grzybów i śluzowców.
Odwiedziłam też kopalnie górażdże w poszukiwaniu ramienic-oczywiście szybki wypad bo deszcz zaczął padać a ja jeszcze chciałam sobie skrócić drogę i troszkę się pogubiłam tak że wyszłam 200m dalej niż planowałam ale wysokie trzciny i nawłocie skutecznie zasłaniały to co było w oddali:)Przy wyciąganiu ramienic w kępie były 2 larwy wazki-jedna to szklarki druga któraś z żagnic.
Tak naprawdę by poznać dobrze każdy teren to trzeba by było kilku lat systematycznego chodzenia a i tak pewnie zawsze coś nowego by się odkryło.

sobota, 16 września 2017

Stawy milickie

W zeszłą sobotę wybraliśmy się na stawy milickie zobaczyć co ciekawego się dzieje.Pojechaliśmy do Rudy sułowskiej bo tam zawsze najwięcej ptaków i tak było tym razem choć na miejsce dotarliśmy późno bo po drodze objazdy a dzięki temu trochę się zgubiliśmy i tak po prawdzie nie mieliśmy zbyt wiele czasu by spokojnie pochodzić.Na początek odwiedzony kompleks stawów a tam setki krzyżówek,łysek,głowienek,łabędzi niemych.Sporo perkozów dwuczubych karmiło jeszcze nielotne młode tak samo perkozki.Czaple siwe okupowały wystające słupki:)
Sporo też było kokoszek żerujących na rzęsie wodnej
Pogoda była słoneczna ale wietrzna co sprawiało,że zaskrońce wychodziły na asfalt wygrzewać się i takiego jednego spotkaliśmy-niestety dla tych gadów nie kończy się to dobrze bo zazwyczaj zostają rozjechane przez samochody co mogliśmy zobaczyć-na krótkim odcinku było aż 3 martwe zaskrońce:(
Potem pojechaliśmy dalej na stawy przy drodze były tam spore ilości gęgaw,łabędzi niemych a na jednym z stawów rodzinka niemych z "polakiem".
Skupiłam się na przeglądaniu stada gęgaw gdy do mych uszu doszły głosy porykiwania jeleni-niewiele myśląc schowałam lunetę do auta i ruszyliśmy w kierunku głosu...a był nie daleko za stawami tylko trzeba było znaleźć drogę by tam dotrzeć.A wiodła wzdłuż takiej rzeczki.
Idąc tą drogą spotkaliśmy fajnego byka tyle,że nie jelenia a krowy:)
Ale po pół godzinie pokazała łeb łania a potem chłyst-potem zniknęły w gąszczu trzcin.Wróciliśmy się kawałek i gdy staliśmy nasłuchując czy coś się odezwie w trzcinowisku "startnął" był w głąb lasu a potem kilka razy zaryczał:)
Potem pojechaliśmy na stawy w rejonie Nowego zamku ale tam pustki-szkoda było czasu.Wróciliśmy do domu po 21.Planujemy w ten weekend pojechać już w piatek i zostać do niedzieli-głównie nastawiając się na jelenie co prawda do dyspozycji mam już tylko kompakt bo sprzedałam lustrzankę ale i on da radę:)