niedziela, 27 lutego 2022

czuć wiosnę:)

 Oj dawno nic nie pisałam ale nie było co pokazać, pusto wszędzie ale ten wekeend postanowiłam sama wybrać się w teren choć sobota z rana przywitała lekkim białym puchem to i tak zapakowałam plecak i ruszyłam mym rumakiem w teren. Szarówka jeszcze była-myślę sobie a co tam najwyzej będzie padać to wróce i tyle.Udałam się w kierunku stepów dać ptakom jeść,po drodze odpoczywające myszołowy i polujący lis.

myszołowy

lis

W oddali ganiały się sarny.Dałam jeść ptakom a bacznie przyglądał się koziołek:)

koziołek

Pojechałam dalej w stronę Zakrzowa tam na stawie kilkanaście krzyżówek,ruszyłam dalej za A4 skręciłam w boczną drogę i pojechałam w stronę niewielkiego lasu,po drodze oczywiście pozbierałam puszki,znalazłam butelkę po tonicu z 1976r ,tam ładnie zatrzymała się woda-szkoda,że są tam śmieci:(miałam ze sobą magnes neodymowy to trochę posprawdzałam górki i udało się "wyciągnąć" ok 7kg złomu w tym podkowę:) zapakowałam do siatki i na bagażnik.

zastoisko wody z śmieciami:(
Niestety za dawniejszych czasów modne było wywożenie śmieci byle gdzie i w okolicach Gogolina jest to dobrze widoczne a niektórzy do teraz tak robią choć mamy w miarę regularnie odbierane odpady.
Tam też kwitła miodunka i przebiśniegi.
miodunka

przebiśniegi
Dużo czasu tam spędziłam i gdy poszłam do roweru pomyślałam sobie,żeby choć jednego jelenia zobaczyć i nagle się obracam a tam zza górki wybiega 15!
jelenie



Co z tego,ze pokazały się jelenie jak emocje wzięły górę i ręce drżały z wrażenia i nie wiedziałam czy nagrywać czy robić fotki-masakra jak w takich emocjach człowiek przestaje myśleć hehe.Jelenie zeszły do lasu i ja udałam się dalej-oczywiście naszła chmura i sypneło takim deszczem z krupą śnieżną,schowałam się pod sosnę,gdy przestało pojechałam dalej,kolejne remizy odwiedzone i ruszam na szczakla ,po drodze żuraw.
zuraw
Potem spotkanie z myśliwym,trochę rozmowy  śmigam na staw zrobić sobie ognisko:)i oczywiście nazbierałam sznurków i wepchałam mokre do kieszeni gdzie były zapałki-skończyło się na zwykłej kiełbasie:)Dzisiaj powtórzyłam wypad ale był zupełnie inny niz wczorajszy,na stepach spore stado kwiczołów i szpaków.

na polu fajny rudelek saren,mgiełka po przymrozku dodawała klimatu.

W remizie mozna zobaczyć dąb burgundzki
czapeczka tak wygląda

Pochodziłam trochę po lesie ,znalazłam 2 truchła saren jeden taki śwerzszy drugi już tylko sierść.Jak później mogłam się przekonać czyja to sprawka.Pojawiły się 2 psy,goniące sarny te które fotografowałam!oczywiście darcie się odstraszyło psy a sarny wolały biec w moją stronę.To te same psy co w zeszłym roku w łęgu w krępnej ganiały za sarnami i kto wie czy te truchła co ostatnio były na wygodzie i szczaklu to nie ich sprawka.
burki kłusownicy

Jak psy zniknęły w lasku to sarny wróciły na miejsce żerowania mimo,ze stałam na polu jakby wiedziały ze nic im nie grozi.


I na koniec kwitnący wawrzynek wilcze łyko i giluś





3 komentarze:

  1. Piękne niespodzianki na wycieczce. Nasze sarenki są bardzo płochliwe, widać że człowiek nie jest dla nich przyjacielem. Teren nad rzeką jest u nas notorycznie zaśmiecany. Głównie przez młodzież a od strony wsi chyba nie tylko przez młodych.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj miodunki, jeszcze nie widziałem w tym roku! Myszaki już faktycznie loty godowe rozpoczęły.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudownie!!! Wiosna przybywaj!

    OdpowiedzUsuń