Niewiele bywam w terenie bo czasu brak ale w piątek miałam wolne to skoczyłam do opola z zamiarem oddania aparatu canon sx60hs do naprawy-jak się okazało na marne bo problem z częściami i nie ma możliwości naprawić:(pisałam do serwisu w bydgoszczy to koszt naprawy to 750zł! a za 900 można kupić używkę:)no nic pójdzie na sprzedaż jako uszkodzony .Z kolei nowy aparat też wylądował na reklamacji z podobnej przyczyny na reklamacji czyli znowu zostałam bez aparatu.Pożyczyłam od siorki olympusa i tak będąc w opolu sobie trochę pochodziłam-zbyt wiele się nie działo ot gawrony walczące z gołębiami o jedzenie.
Młynówka zamarznięta została tylko odra a tam trochę śmieszek,gągoły,nurogęś i krzyżówki.
Powrót do domu-idąc przez park zobaczyłam stadko jemiołuszek ale wysoko żerowały na jemiole-nie w zasięgu tego aparatu.
Potem skoczyliśmy z tatą do karmnika, idąc tak polną drogą tato idzie za mną mówi :kurdupel a takie duże kroki stawia, że muszę na półtora raza kroki robić hihihi doszliśmy do zadrzewień i pojawiła się sikora bogatka i zaczęła lecieć za nami zatrzymując się na drzewach nawet jak specjalnie skręciłam by nie iść w kierunku karmnika czekała na tatę a potem doleciała do mnie, na chwilę wyprzedziła i siadła na bzie donośnie się odzywała, gdy do niej doszłam to już prowadziła do karmnika i jako pierwsza się wzięła ziarnko słonecznika:)w zeszłym sezonie też tak prowadzały .Wróciliśmy do auta a po drugiej stronie drogi na polu na martwej sarnie posilały się najpierw myszołowy a potem kruki.czapla biała na prawo od słupka |
widok z szpicy portu |
rzeczka |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz