No tak nie miało być wpisu ale jednak weekendzik z piękną pogodą (sobota do 14 bo potem padało),to starałam się wykorzystać na maxa.I tak w sobotę stałam, zjadłam śniadanie, spakowałam rzeczy ,które chciałam zabrać i ruszyłam na szczakla.Na stawie standartowo pusto a kosz i wokół niego oblegany przez wory z śmieciami i tak "wypoczywają" wędkarze.
jak miło:( |
Na powalonych drzewach narodziło się nowe życie czyli grzyby takie jak czernidlaki gromadne i łuskwiaki nastroszone wyglądające jak kolczaste jeże:)
Na świerku jakiś taki grzyb-chyba faza zejściowa troszkę podobny do soplówki jeżowatej ale specem nie jestem a ten grzyb byłby rzadziolem.sesyjka foto
tu chyba młody |
przekrój ale nie zrobiony przeze mnie. |
Po buszowałam po jednej i drugiej stronie przy okazji zwracałam uwagę na śmieci i fajnie bo tylko butelka pet,szklana i puszka czyli kilkukrotne zabranie śmieci przyniosło efekt:)
Mokradła znowu nabrały wody.
Wróciłam spowrotem na wygodę i ruszyłam na czerwone górki po drodze zbierając puszki ,w połowie drogi spotkałam znajomego poznanego ze 2 tygodnie temu ,pogadaliśmy on pojechał a ja dalej spacerkiem szłam rozglądając się dookoła. Ptaków niewiele nawet na polu słonecznika a raczej badyli bo większość wyjedzona przez ptaki:) doszłam do lasku gdzie sprzątałam i na szczęście nic nie rozkopane-jest ok.Fotka skraju aleji.
I nagle nad polem pokazał się dorosły bielik,nim aparat ostrość złapał to taka fotka tylko.
I zrobiłam kółeczko czyli wróciłam na drogę prowadzącą do stawów co ciekawe jadąc od góry dominowały żubry a od połowy tyskie:)ot taki podział sił:)skoczyłam jeszcze do niewielkiego lasku połazić i fajnie bo tam wreszcie trafiłam ramarię,którą nie wiem ale jest:)
I jeszcze przydrożne drzewa w szacie polskiej złotej jesieni:)
Deszcz zaczął padać to ruszyłam w stronę domu,Będąc już blisko zadzwoniła mama z pytaniem gdzie jestem bo przecież pada-więc odpowiadam rower to nie auto,że za 5 min jesteś w domu jak tylko zacznie padać:).Wieczorem miało być częściowe zaćmienie księżyca ale u nas było pochmurno i mało kiedy było widać księżyc.
I tak to wyglądało. Niedziela to wypad do lasu na wajchy i na okoliczne pola. Szału nie było ale ciekawa sytuacja się wydarzyła, poszłam do remizy śródpolnej a tam sarny chwilę się wystraszyły ale jedna popiskując zaczęła iść w moim kierunku a była bardzo blisko, dopiero po chwili odbiegła kawałek i ominęła mnie wbiegając w lasek, druga zrobiła podobnie.
I jeszcze mały rudel liczący 10 os pasący się na rzepaku.
2 z 10 :) |
Zajrzałam na "emilówkę" na część leśną i sporo ptaków tam się kręci raniuszki, kowaliki, sikory ,pełzacze ,dzięciołek, sójki.
i ucho bzowe-taki grzyb jadalny:)
Teraz zamykam październik,pisząc posta pada deszcz....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz