środa, 27 grudnia 2017

przed i światecznie:)

W tym roku jakoś te święta są inne niż zazwyczaj-takich jeszcze nie pamiętam no ale cóż życie pisze różne scenariusze....W pierwszy dzień świąt słońce pięknie wyjrzało zza chmur więc po śniadaniu(rodzice zawsze długo śpią więc zjedliśmy same),zaopatrzona w lornetkę i aparat wsiadłam na rower i ruszyłam w teren.Najpierw odwiedziłam łączkę storczykową- trochę zarosła trzciną co wiosną nie będzie dobre dla storczyków,wełnianki i innych roślin tam występujących.Dlatego też 3 godzinki poświęciłam na ścinaniu sekatorem trzciny-pomyślicie głupia w święto takie rzeczy robić-już wyjaśniam-w tygodniu nie mam kiedy bo szybko ciemno się robi a ostatnio nie chcą nam dawać zmiany popołudniowej:( w weekend zazwyczaj pada i nie ma kiedy:)a to wszak dobry uczynek to wybaczone hehe.W sumie jest tam 8ar ale dam rade jeszcze z 2 razy po 3h i będzie git.Łączka odwdzięczy się wiosna pięknymi storczykami:) gdybym miała kasę i gość chciał sprzedać to bym ją kupiła i byłabym pewna,że nasze dziedzictwo przyrodnicze jest bezpieczne a w tym przypadku unikalne na skalę województwa a nawet kraju bo takie łąki trzęślicowe są już unikatowe.
Potem pojechałam w las pochodzić-może gdzieś na jakiekolwiek futro natrafie-niestety tylko 2 sarny i tropy jeleni.Na skraju lasu powstał paśnik i lizawka ale zwierzyna by do niego dojść od strony łąk mija 2 ambony:(Po co te paśniki skoro i tak dostaną kulkę?widać,że nowy bo dach jeszcze czyściutki bez mchu i nie skurzony...
Kawałek dalej była kuźnia dzięcioła:)
Na szczaklowni wody dużo-sporo podmokłych terenów a to na foto często jest wykorzystywane przez zwierzynę do kąpieli co widać po drzewach jakie umorusane z błota jak się ociekrały:)
Przy stawie jest pasieka-przy takiej pogodzie pszczoły wyleciały z uli i przylatywały nad staw napić się lub nosić wodę do ula.
W sobotę przed świetami wybrałam się z tatą na "kople" on na ryby ja połazić-przed wyjazdem pytam czy wszystko ma-powiedział,że tak.Jak się później okazało zapomniał telefonu.no nic powiedziałam mu,że jak wrócę to pojedziemy do domu-hehe tak ja jak zaczęłam się szwędać po lesie nie patrząc na zegarek to gdy już pomyślałam o tym to najpierw usłyszałam klakson z samochodu(daleko byłam ale,że słuch mam dobry to słyszałam) a potem gwizdanie to już wiedziałam,że tatko się nudzi bo nic nie bierze hehe.I tak bez telefonu ani rusz:)Za wiele się nie działo-powieszono budki dla ptaków i nietoperzy.
Przeleciało 5 łabędzi niemych i widziane 6 czeczotek:)
A jeszcze cofając się o tydzień postanowiliśmy z kolegami połapać czeczotki-wszak jest nalot w tym roku co nie zdarza sie często-więc jest okazja coś zaobrączkować a nóż będzie ciekawa wiadomość powrotna gdzie to się kręca te ptaki.Okazji do złapania było wiele-czasem przy siatce siedziało 18 osobników ale ogólnie tylko chyba 2 czy 3 się złapały-za to wpadł jeszcze szczygieł,mazurek,sikory także jak na taki spontan i tak fajnie:)a do tego w świetnym towarzystwie to i jak siaty by były puste to byłoby ok.Zawsze jest o czym pogadać i to jest fajne:)Na foto staw "gold" o poranku i w słoneczku oraz czeczotki.
Chciałam Wam pokazać foty z fotopułapki ale niestety zwierzaki zawiodły-wisiała 2 doby i żadne się nie skusiło na posiłek przed kamerą tylko sójki i sikory.A śladów tam od groma.Podekscytowana a zarazem w strachu jechałam po fotopułapkę a to dlatego,że w nocy śniło mi się,że ktoś ją ukradł:)A podekscytowana,że może coś fajnego się nagrało.Niestety ogólnie mam pecha do sprzętu-tak samo jest z tą fotopułapką miała być nowa a jest używana z wadami technicznymi-po nowym roku odsyłam ją na reklamację albo niech zwrócą kasę jak oszukują:(

wtorek, 19 grudnia 2017

Ramienice-to co pod wodą:)

W zeszłym roku kolega namówił mnie na posprawdzanie czy przypadkiem nie ma u nas ramienic-glonów rosnących w wodach różnego typu.I tak się zaczęło szukanie ich po stawach w mojej okolicy.Pierwsze jakie znalazłam to z kopalni Górażdże-na niewielkim rozlewisku piękne łąki ramienicowe a w głębszych zbiornikach też były,tyle,że trzeba było posiłkować się sprzętem w tym wypadku mała kotwica z sznurkiem by cokolwiek wyciągnąć.
Na terenie kopalni występuje jedna z największych ramienic w Europie Chara hispida-tu nawet wystawała z wody:)
Dodam,że nie jest łatwo fotografować ramienice-w wodzie to trzeba by było mieć wodoodporny aparat lub kamerkę sportową-tą akurat posiadam ale jeszcze jej dobrze nie rozpracowałam i nie jestem zadowolona z niektórych filmików ale praktyka czyni mistrza(ciężko mi przychodzi przełamanie się do użytkowania nowego sprzętu-zazwyczaj leży długo nie uruchomiony). Wracając jeszcze do ramienic z kopalni trafił się też gatunek chroniony Nitella syncarpa.Warto też zwracać uwagę na rośliny towarzyszące ramienicom-najczęściej spotkamy jezierzę,rdestnicę drobną,na płytkich zbiornikach trafi się też jakiś ciekawy mech jak ten z kopalni Górażdże-mokradłoszka kończysta-gatunek chroniony.
Na wyrobiskach w Kosorowicach też ramienic jest pełno-nawet na świeżo zalanych-co pokazuje,że chętnie i szybko zasiedlają odpowiednie dla siebie siedliska.
Na niektórych stanowiskach jak staw szczakiel czy rozwadza stanowiska są niewielkie-od ok 30cm do kilkudziesięciu centymetrów jak w Rozwadzy-tam bardzo duże ilości jezierzy -co ciekawe rzucając kotwicą w różne miejsca na zbiorniku tylko w jednym trafiła się ramienica-Chara contraria. Te delikatne glony trudno się rozkłada na kartce do fotografowania bo łatwo je uszkodzić a do rozpoznania gatunku potrzebny jest mikroskop-dlatego też wszystkie zebrane przeze mnie okazy,opisane trafiły do kolegi,który bada ramienice-do dobrego zachowania okazów najlepiej zalać je alkoholem i używać do przechowywania małych słoiczków nie ściskać w malutkich pojemniczkach jak ja to zrobiłam bo potem trudno wyjąć,że o badaniu pod mikroskopem nie wspomnę,następna partia poszła już w słoiczkach i było to perfekcyjnie zapakowany materiał do badań-no cóż amator się uczy na swoich błędach-dlatego też przydałoby mi się szkolenie z takich czynności bo to się na przyszłość przydaje.
Wprawne oko szukając ramienic będzie potrafić wyłuskać w gąszczu inne odmienne glony co mi się udało choć tak naprawdę mało jest literatury na ten temat,że o fotkach nie wspomnę.Może w przyszłym sezonie uda mi się lepiej udokumentować je pod wodą i może odwiedzić jeszcze miejsca,do których nie dotarłam w tym sezonie.Niebawem ukaże się praca na temat ramienic i będę współautorem.To chyba tyle na ten temat

niedziela, 10 grudnia 2017

Domowy karmnik,j.otmuchowskie i emilówka

Zima przyszła choć na przemian z jesienią to do karmnika sporo ptaków zagląda.Z ciekawszych 2 sosnówki,grubodziób,szczygieł,czasem pokaże się kowalik.A jak trochę śniegu nasypie to i trznadle przylatują.Oczywiście standartem w karmniku jest wróbel,mazurek,sierpówki,zięby,sikory bogatki w tym sezonie dość licznie przylatują i 3 modraszki.kosy narazie tylko się pokazują ale widocznie póki co maja co jeść.Hitem była czeczotka,której to w tym roku mamy nalot i słychać ją niemal wszędzie:)
Jakoś pod koniec listopada odwiedziliśmy też zbiornik Otmuchowski a z ciekawszych zauszniki,nur rdzawoszyji i jeden nie oznaczony,kaczka dziwaczka-czyli mieszaniec cudokaczki z innym gatunkiem.ale szału nie ma w porównaniu z poprzednimi latami ani siewek nie meldowali za dużo bo woda nie była spuszczona-także w tym roku jakoś nie ma gdzie specjalnie za ptakami jeździć-pozostaje odległy o 160km rezerwat stawy milickie.
W tygodniu miałam popołudniówki i udało mi się skoczyć na emilówkę bo dawno nie byłam a tu zaskoczenie bo wody przybyło-zwierzęta wykorzystują to miejsce jako wodopój ale i jest śmiertelną pułapką bo myśliwy urządził sobie tu stanowisko do polowania(mniej więcej z tego miejsca gdzie ja stoję robiąc tą fotkę),w dole w zeszłym roku było tam wysypywane zmielone zboże....a tego dnia co byłam była czaszka i reszta kręgosłupa młodego dzika sądząc po szablach.

niedziela, 3 grudnia 2017

Mixik z ostatnich dni:)

Popołudniami szybko robi się ciemno co sprawia,że czasem po pracy nie zdążę ruszyć w teren.Ale jak ktoś już nie umie wytrzymać to i w takim czasie zdąży objechać las byleby coś zobaczyć.Ostatnio pokazują się 2 sarny koło mnie na jeszcze nie zabudowanych polach-lata wstecz gdy okolica była terenami uprawnymi/łakowymi były tu sarny,lęgowe kuropatwy,na starych drewnianych słupach przysiadały pustułki,uszatki wieczorami latały nad łąkami-teraz to wszystko znikło tylko sarny jeszcze się trzymają a domy wyrastają jak grzyby po deszczu:(
Pola przywitały mnie pustkami,tylko na pasie zieleni z akacjami i "chwastami" był duży ruch-można było spotkać dzwońce,trznadle,potrzeszcze,szczygły ale i to miejsce niebawem zniknie bo ma iść obwodnica tym pasem:(Jadąc dalej to chyba najlepszym widokiem była przewrócona ambona:)Bo jak dotarłam do lasu to smutek zagościł na mej twarzy-wycięli wielki kawał lasu gdzie był paśnik:(
W ostatnich czasach jest straszny boom na wycinkę-to co widzę w lasach w mojej okolicy to koszmar-co będą ciąć za 5-10 lat?praktycznie starodrzew już zniknął zostały pojedyńcze drzewa,które mogą się pochwalić swoim wiekiem a tak za niewielką kurtyną z drzew wyłaniają się poletka z nowo posadzonymi drzewkami mikrych rozmiarów:(To samo dzieje się w mieście znikają powoli ponad stuletnie drzewa a nawet całe aleje,jak ta,która poległa w piątek cichaczem by rabanu nie było-wszędzie tylko bruk i asfalt wyrasta:(ech.... W zeszła sobotę pojechaliśmy do Kosorowic pochodzić po lesie,w pewnym momencie usłyszeliśmy psa ale myśleliśmy,że to z jakiegoś podwórka echo się niesie ale nie przez drogę przebiegły nam jelenie a głos psa się zbliżał,potem znowu zobaczyliśmy jelenie.Okazało się,że to pies mysliwski gna stado jeleni-udało mi się zatrzymać psa na chuście sygnałowej był nr tel więc zadzwoniłam z pytaniem czy nie zaginął pies a pan odparł ze pies sobie poluje na pytanie sam,pan coś niezrozumiale powiedział i się rozłączył.Po 5-10min pies poczuł jelenie i pognał za nimi.Przeszliśmy jeszcze z 3 skrzyżowania leśne i żywej duszy nie było.Po napisaniu do koła łowieckiego okazało się ,że było polowanie tzw szwedzkie na 1000ha było 30 myśliwych a pies oddalił sie z rewiru polowań czyli ganiał dla zabawy te jelenie a były już bardzo zmęczone bo po kolejnym ich zobaczeniu miały już języki na wierzchu:(Podobno właściciel psa miał wylew i ma trudności z składaniem zdań i w takich stresujących sytuacjach mógł nie umieć się wysłowić-a co by było jakby trafił człowieka i trzeba by było wezwać karetkę?czy taka osoba nie powinna mieć przy sobie osoby,która w takim przypadku będzie pomocna bo zakładając,że te 30 osób jest na 1000ha to są bardzo daleko od siebie.Potem rozmawiałam jeszcze z komendantem straży leśnej(mysliwy z tego koła) potwierdził to wszystko ale na pytanie czemu polowanie nie jest oznaczone tabliczkami to odpowiedział,że ktoś zawsze je popisał i zrezygnowali z tej formy powiadamiania-co ciekawe na stronie koła harmonogram nie jest ogólnodostępny stąd też nie wiadomo gdzie i kiedy odbywa się polowania a tym samym pewnie się dowiem jak dostanę kulkę bo pomylą mnie z dzikiem jak schylę się sfotografować mech hehe.
co ciekawe las jest dość często uczęszczany bo przez niego prowadzi droga św.Jakuba
Odwiedziłam też kamieniołom(zawsze zabieram z tego miejsca butelki po piwie)-tym razem były tylko piersiówki. na czubku drzewa siedział srokosz:)
A dzisiaj odwiedziliśmy najpierw las udało się spotkać 3 dziki ale za daleko było na lepszą fotę:)
W lesie na olchach można było zobaczyć stadko ok 150 czyży w których były też czeczotki,potem przeleciał niczym torpeda dzięcioł czarny,stadko raniuszków w tym jeden czarnobrewy a na polu ok 30 kwiczołów.Podjechaliśmy jeszcze na stawy w kosorowicach a tam kilka perkozków,kilka czernic,stadko czeczotek na głos tundrowej 3 chciały koło mnie usiąść na "chwastach".Podchodziłam 3 siedzące na przekwitniętych kwiatach wrotyczu-wychyliłam się za górkę a spod niej wyleciały 2 samice bażanta płosząc tym samym czeczotki.
Trochę mrozu i wodę ścięło:)
W porcie w Choruli miałam pliszkę na 80% górska-była przy rowie niestety zwiała zanim ją dokładnie zobaczyłam.po głosie między górską a żółtą....