niedziela, 7 stycznia 2024

Początek roku w terenie:)

 Zacznę jeszcze od ostatniego dnia starego roku kiedy to wyskoczyłam na rower(stary jubilat),zajrzeć w miejsce gdzie skradziono rower a potem ruszyłam na pola połazić po remizach i ogólnie objechać teren.W zasadzie niewiele zobaczyłam ledwie myszołowa i 3 sarny -to już na leśnej drodze.



Pierwszy wypad to 6.01 rano skoczyłam z siostrą i Robertem w jedno miejsce zebrać z wierzchu butelki, trochę plastików i szmat tak by zwierzaki mogły spokojnie chodzić pod drzewa latem za owocami,nie narażając się na skaleczenia.Jeszcze takie "kosmetyczne" ogarnięcie i będzie git-kolejne miejsce odfajkowane.Jak przyjechałam tato wpadł na pomysł by jechać na żwirownie kosorowice wszak to nowy rok to musiała być inauguracja sezonu ogniskowego:)tak też było..


Przyszedł czas na "czesanie" terenu.A i oczywiście tato przed wyjazdem mówi nie bierz gumowców bo nie będziemy chodzić za kamieniami tylko na ptaki ,no to dobra ubrałam traperki niskie a on gumofilce:)Na początek srokosz siedzący na pozostałościach o słoneczniku czekający na ptaki tu żerujące takie jak szczygły,zięby,dzwońce a było ich lekko 500.


A tu część stada ptaków.


Na stawach początkowo było skromnie czernice,krakwy,kormorany,łyski,głowienki i krzyżówki.Dziwi brak perkozków,których tu było co roku po 25os a teraz ani jednego drugą kontrolę.

czernice

czernice i krakwy na pierwszym planie
Oczywiście jak już nic więcej nie wypatrzyliśmy nowego ,wzrok został skierowany na kamienie,chwilę później kaczki zerwały się z stawu a to świadczyło ,że jakiś ptak drapieżny się pojawił i rzeczywiście z drzewa zerwały się 2 bieliki po zrobieniu kółka wróciły na chwilę na drzewo.



Gdy bieliki odleciały to dalej skupiliśmy się na szukaniu kamieni. Tato już poszedł dalej a za chwilę wrzeszczy łabędzie lecą ale zanim aparat wyciągłam z pokrowca część zdążyła polecieć.
nalot łabędzi
W niewielkim lasku tato znalazł niebieskie pióra kilka sterówek i lotek, zastanawiałam się co to mógł być za ptak, więc poszłam zobaczyć te pióra-okazało się,że to część oskubu aleksandretty obrożnej mutacji niebieskiej- ciekawe komu zwiała .Ruszyliśmy dalej,w oddali usłyszałam ujadanie psa jakby coś gonił i rzeczywiście przy zagajniku stał pickap biały i z jego kierunku 2 foxteriery goniły 2 sarny-na szczęście nie dogoniły a właściciele psów kłusowników nic sobie z tego nie robili ,chyba dopiero jak gwizdnęłam zawołali jednego psa,drugi wrócił po dłuższym czasie.Nie rozumiem takiego postępowania.
w pogoni za sarnami

auto psów kłusowników.
Powoli wracaliśmy do auta.Jeszcze zatrzymaliśmy się przy największym stawie a tam naliczyliśmy 76 łabędzi niemych plus 3 na innym stawie i 2 na kolejnym czyli razem 81



I to by było na tyle, mamy niedzielę i nasypało śniegu z wichurą i być może mrozem większym .Acha i aparat muszę dać na reklamacje bo znowu wyskoczył błąd obiektywu:(kiedy w końcu trafię na sprzęt bez wad:(


2 komentarze:

  1. Znów fajna relacja z wypadu :) zawsze fajnie się czyta i ogląda zdjęcia :) i jak zwykle coś musi popsuć spacer zawsze gdzieś czai się zło tego świata tutaj biały gruchot :) swoją drogą zauważyłem że ludzie jak by mogli to by tymi puszkami do wody wjechali :( pchają się gdzie się da .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki 👍 ale jest ich coraz mniej zwłaszcza tych dalszych.Smigam głównie po okolicach ale dzięki temu lepiej ją poznaję.pozdrawiam serdecznie 👍

      Usuń